Każdego dnia na świecie ginie 137 kobiet. Najczęściej sprawcami zbrodni są członkowie rodziny. Wczoraj świętowaliśmy stulecie praw kobiet w Polsce. Co z tego, skoro kobieta ciągle traktowana jest gorzej niż zwierzę. Można ją tłuc, obrażać, wrzeszczeć po niej, poniżać, wykorzystać, opluć, znieważyć, zabić. Za kobietę podejmuje się decyzje dotyczące jej ciała, powołania, przyszłości, użyteczności. To jej zakazuje się aborcji, utrudnia dostęp do antykoncepcji, straszy sądem. Panowie wiedza lepiej, co kobiecie jest potrzebne do szczęścia. Jeżeli ich wybór jej nie satysfakcjonuje, jest nienormalna, szalona, wariatka, nieodpowiedzialna, niemoralna, grzeszna, głupia. Kobiety poddaje się surowej ocenie, na postępowanie mężczyzn, czasami nieetyczne, przymyka oko. Mężczyzna zostawia kobietę z dzieckiem, jej wina, nie potrafiła o niego zadbać, więc poszedł do innej. Kobieta odchodzi, skandal. Jak mogła, gdzie ma uczucia! Kobieta zostaje sama z piątką dzieci, nic wyjątkowego. Mężczyzna zostaje z dziećmi. Bohater. Robi się o nim program w telewizji, jaki to dzielny, jaki wspaniały, jak sobie cudownie radzi. Kobieta wybiera pracę zawodową i karierę zamiast pracy w domu i wychowywania dzieci, co za egoistka, myśli tylko o sobie. Jak można! Mężczyzna pnie się po stopniach zawodowych, cudowny, przedsiębiorczy facet. Kobieta sprząta, pierze, gotuje. Normalne. Mężczyzna… co to za facet, że zrobiono z niego kapeć, wykorzystuje go żona. Trzeba się nad nim litować, bo biedny. Co gorsza, bardzo często kobiety dokonują krzywdzących ocen. Nie ma w nas solidarności. Karmimy się tanią sensacją o innych kobietach, nierzadko plotkujemy za plecami koleżanek, niby współczujemy, ale tak w duchu myślimy „dobrze jej tak, nie lubię jej”, „a dlaczego jej nie lubię? nie wiem, tak po prostu”. Zazdrościmy, zawiścimy, złorzeczymy. Oglądam fragment programu „Ślub od pierwszego wejrzenia”, pominę ocenę tego gniota. Uczestnik programu za chwilę pozna potencjalną żonę. Wypowiedzi kolegów bohatera zwalają z nóg „nie wiadomo, czy panna mu się spodoba. Jest bardzo wymagający”. Wymagający trzydziestolatek ma daleko posuniętą łysinę i marynarkę opiętą na sterczącym brzuchu, żaden z niego Apollo. Ile trzeba mieć w sobie arogancji i narcyzmu, żeby od innych wymagać, a od siebie to już niekoniecznie. Nawet przez myśl mu nie przemknie, że to może on się nie spodobać, że to panna ucieknie sprzed ołtarza. Kobiety nie wierzą w siebie, źle o sobie myślą, bo przyzwyczaiły się do tego, że są gorsze. Taka „kultura”, taka „tradycja”. Często biorą co popadnie, byle był, byle nie mówili, że nikt jej nie chce. Przygniecione nieszczęśliwym wyborem, zaciskają zęby, tracą uśmiech i radość życia. Boją się samotności, samodzielności , tak jakby samodzielne nie były już teraz. Sto lat to chyba za mało, żeby zmienić przekonania, utarte schematy, zwyczaje. Może za następne sto będzie lepiej. „Chcemy całego życia!” – krzyczą dzisiaj kobiety, ale jakoś nieśmiało, bez przekonania, pokątnie. Po co krzyczeć, trzeba po prostu sobie zabrać, uparcie, konsekwentnie, bezwzględnie, bez oglądania się na innych.

Udostępnij na..