Zapowiedź karania więzieniem edukatorów seksualnych budzi moje przerażenie. Ile jeszcze dramatów musi się wydarzyć, aby do tematu seksu podejść z należytą uwagą i powagą? Ile noworodków w beczkach, na śmietnikach, w zamrażarkach? Młodzież o seksie dowiaduje się od kolegów, z pornograficznych stron internetowych, filmików. Celowo nie nazywam tego wiedzą, bo w tym wypadku o żadnej „wiedzy” nie ma mowy. Seks uważam za najbardziej zaniedbaną dziedzinę życia Polaków. Na samo słowo „seks” pojawia się u większości lubieżny uśmieszek, rumieniec na policzkach, nerwowy chichot. A przecież jest to potrzeba fizjologiczna, chyba nawet jedna z ważniejszych. Ludzie, którzy kochają się fizycznie, dłużej żyją, nie mają problemów z sercem, mają silniejsza psychikę. „Kochają”! Nie ciupciają pod kołdrami, po kątach, w magazynach pracowniczych, na prywatkach, w krzakach. W Polsce dzieci przynosi bocian, znajduje się je w kapuście i kiedy się nie chce dzieci, to wystarczy „nie chcieć” i już ich nie ma. To prawdziwa opinia, którą kiedyś usłyszałam od młodej dziewczyny, zaskoczonej swoją ciążą. Myślała, że jak nie będzie chcieć, to w ciążę nie zajdzie. Dziewczyna miała wtedy 16 lat. Urodziła piękną córkę, którą wychowuje samotnie, bo chłopak się nie sprawdził. Edukacji seksualnej w polskiej szkole po prostu nie ma. O seksie się nie mówi, bo seks jest grzechem. Seks tylko po ślubie i tylko dla prokreacji. Nie wolno mieć z seksu przyjemności, bo przyjemność jest grzeszna i obraża pana boga. Nie wolno myśleć o narządach płciowych, ani ich dotykać, ani oglądać! Podczas badań cytologicznych na wsi lekarka zapytała starszą kobietę, dlaczego przyszła nie umyta. Dostała odpowiedź: pani, kto by takie paskudztwo mył.

Kilka lat temu dostałam od znajomej ginekolożki ulotki informacyjne na temat nowego środka antykoncepcyjnego. Zaniosłam do koleżanki uczącej wychowania do życia w rodzinie. Myślałam, że się ucieszy z pomocy dydaktycznej. Nic z tego. Usłyszałam, że jej tego nie wolno powiedzieć. Ma mówić o metodach naturalnych, a o środkach antykoncepcyjnych, że szkodliwe. To pytam… dlaczego oszukujecie tych młodych ludzi? Dlaczego nie przekazujecie rzetelnej wiedzy? Bo takie są wytyczne! Od momentu podpisania konkordatu wiedza o rozrodczości człowieka, zagrożeniach życia matki, zapobieganiu ciąży, własnej intymności i seksualności jest pod kontrolą kościoła. Szkoła państwowa konsultuje zakres przekazywania lub zatajania wiedzy na ten temat. Co i rusz podnoszona jest kwestia aborcji. Nie wiem, ile razy już o tym pisałam, ale napiszę kolejny. Dopóki nie rozpropagujemy wiedzy o środkach antykoncepcyjnych, rzetelnej wiedzy!, dopóki nie będziemy o seksualności człowieka mówić z odpowiednią powagą, dopóty aborcja będzie nas prześladowała. Nie uciekniemy od tematu, bo walnie nas tak czy inaczej z innej strony. Już teraz liczba niechcianych ciąż u nastolatek jest przerażająca. Turystyka aborcyjna kwitnie. Utrudniony mamy dostęp do środków antykoncepcyjnych. Gdzie tu miejsce na rozmowę o możliwych zagrożeniach i chorobach, odpowiedzialności, rozsądku, prawie do odmowy, konsekwencjach. Nie ma, bo wszystko sprowadza się do dupy. Kobieta ma dawać, mężczyzna może brać. Bo chujek najważniejszy. Upstrzone nim mury domów, zeszyty nastolatków, przystanki tramwajowe. Może ktoś się zdziwi, ale młodzież chce wiedzy o seksie, chce wiedzieć, co można, jak i dlaczego tak lub nie. Chce być poinformowana z rzetelnego źródła, od osoby kompetentnej jak działa człowiek. Co powinniśmy robić, a czego nie robić, by nikogo nie krzywdzić. Jak to jest, że seks dopuszczalny jest od piętnastego roku życia, ale do ginekologa dziewczyna może sama zapisać się od osiemnastego? Oczywiście, może wcześniej, ale z mamusią. A ile mamy światłych matek? Ile matek uświadomi, zaprowadzi do lekarza, pogada jak kobieta z kobietą? Trzeba w końcu przerwać ten zaklęty krąg. Nie ma znaczenia czy chłopak, czy dziewczyna. Wiedzę o seksualności swojej i innej płci ma mieć każdy, bo tylko w ten sposób nauczymy wzajemnego szacunku, troski o drugiego człowieka, odpowiedzialności za siebie i drugą osobę. Rzetelną wiedzę! Nie stwierdzenie z podręczników do nauki religii, że „dziewczynki są płaczliwe, a chłopcy silni. Chłopcy mają potrzeby większe, a dziewczynki mają cnotę zachować do ślubu, bo to największy dar jaki można dać ukochanemu”. To dziewczynka i kobieta ma zaspakajać i być w pogotowiu. Testosteron musi być górą. Taka nasza niechlubna tradycja. A jak ktoś chce uświadamiać, to więzieniem go weźmiemy, się takiemu ode chce edukacji. Raj dla wszelkiej maści zboczeńców i popaprańców seksualnych. Ludzie! Tu naprawdę jest się czego bać.

Udostępnij na..