Mikołaj Pawlak – Rzecznik Praw Dziecka. Czy aby na pewno? W świetle ostatnich wywiadów wygląda na Rzecznika Rodziców Sadystów. Pan rzecznik „z estymą” wspomina baty od ojca. Pan rzecznik jest prawnikiem, kanonistą. Nie znam się na prawie kanonicznym, ale nie sądzę, aby dopuszczało znęcanie się nad słabszym. Nie rozumiem też, jak można z szacunkiem wspominać, że dostało się łomot od silniejszego. Chyba tylko w przypadku, gdy akceptuje się świat, w którym to silny ma rację i tę rację może wytłuc pasem, albo pięścią.  Bardzo szkoda mi pana Rzecznika, bo nie ma pojęcia o psychologii, że o psychice i jej rozwoju nie wspomnę. Dziecko bite, będzie biło. Dziecko poniżane, będzie poniżało. Dziecko krzywdzone, będzie krzywdziło. I właśnie to robi pan Rzecznik. Powiela schemat. Klaps nie jest biciem, mówi Rzecznik Praw Dziecka. A ja chcę zapytać pana Rzecznika, jak odróżnić klaps od bicia? Czy klaps naruszający kręgosłup to dalej klaps czy bicie? Czy jedno uderzenie jest klapsem, a wiele klapsów to bicie? Kto zmierzy siłę klapsa? Czy jest jakiś przepis, który to określa? Dziecko jest człowiekiem, nie przedmiotem. Zapominają o tym dorośli uznający, że dziecko jest własnością rodzica. Nie, dziecko nie jest własnością. Własnością jest mieszkanie, samochód, rower, książka. Ale nie Dziecko! Dziecko nie jest rzeczą, którą można zniszczyć. A niszczy się dzieci poniżaniem, biciem, krzykiem. Odbieraniem godności. Odbieraniem poczucia wartości. Zabijaniem radości, spontaniczności. Krzyk i bicie są przejawem bezradności. Trudno dorosłym przyznać się, że nie na wszystkim się znają, że wychowanie jest trudem, że wychowanie wymaga elementarnej wiedzy i umiejętności. Stwierdzenie „bo mnie tak wychowano i wyrosłem na człowieka”, tylko pogrąża wypowiadającego. No właśnie nie wychowano cię na człowieka. Gdyby wychowano, nigdy nie głosiłbyś takich bzdur. Nigdy nie dopuściłbyś takiej możliwości. Nie ma doskonałych rodziców. Każdy, ma coś na sumieniu, bo często nie wyrabiamy, bo szybko tracimy cierpliwość, bo życie nas przerasta. Pewnie sporo grzechów wobec dzieci, których żałuje. Ważne, aby to wiedzieć, uświadamiać sobie swoją niedoskonałość, uderzyć się w piersi i ratować, co tylko można.

W tę całą historię wpisuje mi się internetowa licytacja wyników egzaminów gimnazjalnych. Kto ma więcej. Prasa podaje średnią krajową, a pod tym komentarz pani „a u nas … „ i tu padają przebijające liczby. Co to znaczy „u nas”. Czyli u kogo? Czyżby pani przywłaszczyła sobie nie swój sukces? Pani cieszy się, że przelicytowała z dzieckiem średnią krajową. Cieszyć to może się z sukcesu dziecka, bo to ono wypracowało te wyniki. Ale jeżeli zrobiło to dla mamusi, żeby to mamusia była uhahana, żal mi dziecka. Marnie widzę jego przyszłość. Życie spełniające wymagania mamusi, nie swoje, będzie pasmem żalu i smutku, ciągłego niezadowolenia, poczucia winy i rosnącej krzywdy.

Podobnie rzecz ma się z paskami na świadectwach. Rodzice, wiem, że chcecie się pochwalić i jesteście dumni z osiągnięć swojego dziecka. Tylko gdzieś podskórnie wyczuwam, że to nie o dziecko chodzi, a o was. To wy macie jakiś brak, to wy potrzebujecie uznania, pochwały, docenienia. W końcu goniliście dziecko do nauki, może nawet ślęczeliście z nim przy odrabianiu zadań, przepytywaliście do klasówki. Skoro tak, to czyje to osiągnięcie? Wasze czy dziecka? A może wspólne, jak u pani z komentarza. Ocena jest wypadkową, ocena nie jest miernikiem wiedzy, a już na pewno nie jest miernikiem człowieczeństwa.

Byłam nauczycielką. Uczniów miałam setki, a może i tysiące. Byli z paskami i bez pasków. Ulegli, krnąbrni, zbuntowani, różni. I dziwna rzecz. Z tej całej masy ludzi najbardziej pamiętam tego, który nie miał najlepszych ocen, ale po lekcjach z własnej woli i potrzeby pomagał w hospicjum i świetlicy dla dorosłych z niedorozwojem umysłowym. Pomagał, bo chciał. Nikt go do tego nie namawiał, nikt nie zmuszał. Młody człowiek, który czas mógłby spędzać z kumplami, grać na komputerze, popijać piwko za rogiem, dobrowolnie pomagał w tak wymagających i trudnych instytucjach. Dla mnie zasłużył na największą odznakę. Wyróżnienie z człowieczeństwa. Rodzice wykonali wzorowo swoją robotę. Wychowali wrażliwego, empatycznego, dobrego człowieka. Ostatecznie w życiu przyjdzie nam zdać egzamin właśnie z „człowieczeństwa”. Czy ktoś tego chłopaka przelicytuje?

Udostępnij na..