Jakoś to będzie…
Minister Edukacji ma kilka pomysłów na reformę oświaty. Już sam fakt, że jest ich kilka, przeraża. Kilka pomysłów to można mieć na obiad, ale na oświatę? Nie ma konkretnego planu na wiele lat, są pomysły w stylu „uda się albo nie uda”. Zabawa oświatą przez kolejne rządy zatrważa. Każdy z kolejnych ministrów eksperymentuje na najbardziej wrażliwym i delikatnym materiale jakim są dzieci. Skutki tych działań widać gołym okiem. Dobitnie pokazuje to program „Matura to bzdura”, jeszcze mocniej słychać i widać niedouczenie i kryzys wychowawczy w marszach ONR-u, czy Młodzieży Wszechpolskiej (organizacje, które już dawno powinny bez zdelegalizowane). Strach się bać, a będzie jeszcze gorzej. Oświata w Finlandii stoi na jednym z najwyższych poziomów, ale tam był jeden program, za to spójny i długofalowy. Finowie uznali, że reforma oświaty to konieczność, bo decyduje o rozwoju i przyszłości kraju. Dokonali zmian na wszystkich możliwych polach, od zmiany systemu nauczania poprzez zmianę przygotowania nauczycieli, po programy. W szkołach pracują najlepsi z najlepszych, ale ich praca jest odpowiednio wynagradzana i doceniana. W Polsce bardzo często nauczycielem zostaje się z przypadku. Mamy fantastycznych nauczycieli, pełnych pasji, zaangażowania i poświecenia, ale mamy też takich, których obecność w szkole to wielka pomyłka. Do tego dochodzą przeładowane programy. Nauka w dzisiejszej szkole niczym nie różni się od tej z XIX wieku. Dzieci siedzą w ławkach, lekcja trwa 45 minut, słuchają wykładu, przepisują notatkę, z której są odpytywani na następnej lekcji, nauczyciel najczęściej ma do dyspozycji tablicę i kredę. Mamy XXI wiek! I nic się nie zmieniło przez 200 lat. Niektóre szkoły są trochę lepiej wyposażone i chwała za to dyrektorom, ale nauczyciele nie zawsze korzystają z tego dobrodziejstwa. Warunki są, chęci a może umiejętności i pomysłów brak. Te kilka pomysłów, o których z taką satysfakcją mówi pani minister to początek drogi, przedbiegi dopiero. Przecież teraz trzeba wyłonić ten jeden, najlepszy z możliwych. Potem poświęcić wiele pracy i przygotowań do jego wdrożenia. Przemyśleć słabe i mocne strony. Znaleźć środki i możliwości dokonania zmian. A co słyszymy? 27 czerwca zainteresowani (nauczyciele, uczniowie, rodzice) dowiedzą się jaki to pomysł pani minister wyjęła z kapelusza. Na pewno ogłosi go z dumą i przekonaniem, że dokonuje kroku milowego. Tym bardziej, że dużą rolę odegrają państwo Elbanowscy, znani z tego, że maja dużo dzieci, więc kwalifikacje pełne do opiniowania reform w oświacie. To tak jakby chirurgowi doradzał pacjent, jak tamten ma wykonać operację. Tylko w Polsce takie historie są możliwe, bo tylko tutaj rządzi brak profesjonalizmu i bylejakość. Tylko tutaj traktuje się wykształconych ludzi niepoważnie i z pogardą. Zapłacą za to następne pokolenia dzieciaków i w przyszłości – Polska. Ale co tam. Jakoś to będzie.
No Comments