Na jednej z grup FB przeczytałam post załamanej młodej kobiety, która z rozpaczą pisze, że sobie nie radzi w życiu. Wszystko chce zrobić na 110%.  Absorbująca praca, dom, dziecko, mąż, z gotowaniem na bakier. Przyczyn tego stanu rzeczy upatruje w nadopiekuńczych rodzicach, którzy nie przygotowali jej do życia. Ten tekst jest dla Ciebie dziewczyno i dla wszystkich podobnych Tobie młodych kobiet.

Moje Drogie. Każda miała jakiś rodziców, lepszych, gorszych. Dajmy im spokój. Pełnimy w życiu wiele ról. Pracujemy zawodowo, jesteśmy matkami, żonami, kochankami, gospodyniami domowymi,  córkami i kim tam jeszcze nam przypadnie. Uwierzcie mi, nie sposób wszystkich powinności i zadań, które na siebie bierzecie, wykonać na 110%, nie sposób nawet na 90. Zawsze coś będzie kuleć. Jeżeli ktoś sądzi inaczej, to łże. Jeżeli  jednak postawicie sobie za punkt honoru sprostać oczekiwaniom wszystkich wokół, będziecie wypruwać sobie żyły, byle postawić na swoim i udowodnić, że kto jak kto, ale Wy dacie radę. Bo przecież siłaczki jesteście, super kobiety, co to i w pracy jest niezastąpiona, męża pociąga 24 godziny na dobę, matką jest oddaną i cierpliwą, kucharką wyśmienitą,  gospodynią na medal, z figurą Chodakowskiej, intelektem profesor nauk kosmicznych, seksapilem Sharon Stone z „Nagiego instynktu”, to powiem Wam, że zapłacicie za to cenę. Zapłacicie frustracją, wypaleniem, nerwicą, depresją, lękami, albo padniecie na zawał. Skąd to wiem? Sama starałam się taka być. Starałam, bo zawsze człowiek gdzieś polegnie i będzie żył w poczuciu winy. Kobieta to nie maszyna. Komputer jak ma za dużo poleceń, to się zawiesza. Wy też się w końcu zawiesicie. Przyjmijcie radę starszej . Po pierwsze zaakceptujcie, że nie zawsze się da. Po drugie odpuście sobie, tak – sobie. Nie myślcie, że za Wasze starania otrzymacie medal  czy pomnik na wieki wieków. Nie musicie wachlować rzęsami od rana do północy. Macie prawo do błędów, pomyłek, nieudolności, niezdarności, słabości, poczucia braku sensu, załamania, złości. Nie, nie rozgrzeszam lenistwa i niedbalstwa. Nie mówię, że teraz wszystko rzućcie i zajmijcie się sobą. Mam na myśli zdrowe, realistyczne podejście do obowiązków, do siebie, do życia. Po trzecie, wyznaczcie sobie priorytety. Co na danym etapie życia jest najważniejsze. Z biegiem lat cele będą się zmieniać. Tak ma być. Nie spełnicie wszystkich oczekiwań jakie pokładają w Was bliscy, bo nie od tego jesteście.  Spełniajcie swoje. Poświęćcie 10 minut dziennie tylko na myślenie o sobie. Czego chcę? Jak się czuję? Czego mi trzeba? Co bym chciała? Kim jestem?  Czy jeszcze jestem, czy już mnie powoli ubywa. Nie zatracajcie siebie. Dobiegam sześćdziesiątki i dopiero teraz zastanawiam się, gdzie jest ta kobieta sprzed czterdziestu lat? Ile z niej zostało? Ile zmieniła sama, a ile pozwoliła innym zmienić w sobie. I dlaczego na to pozwoliła? I to „dlaczego” jest kluczem.

To Wasze życie. Żyjcie na swoich warunkach. I nigdy z nikim się nie porównujcie, to najgorsza zaraza. Nie poddawajcie się presji  mediów, że macie być „jakieś”. Chude, grubsze, z dłuższymi rzęsami, gęstszymi włosami, lepszym makijażem, wyższym obcasem, zaradne, nieskomplikowane, silne, dzielne, czy inne. Jesteście doskonałe takie, jakie jesteście. Powtórzę za Eweliną Stępnicką  „Jesteś cudem do odkrycia, a nie problemem do naprawienia”.

Udostępnij na..