Nauczyciel – czyli kto?
Jakiś czas temu media obiegła informacja o kilku nauczycielkach, które w dzień Czarnego Protestu zrobiły sobie zdjęcie, oczywiście panie ubrane były na czarno, a następnie wrzuciły zdjęcie na FB. Sympatyczny kolega z pracy doniósł na panie do kuratorium. Panie stanąć musiały przed komisją dyscyplinarną. Zostały uniewinnione, co zapewne zawdzięczają medialnemu rozgłosowi. W ogóle nie podjęłabym tego tematu, gdyby nie fakt, że kolejny nauczyciel stanie przed komisją dyscyplinarną za to, że rozpowszechnił nagranie satyrycznego programu „Ucho prezesa”. Programu nie widziałam, więc się nie wypowiem. Chodzi jednak o coś znacznie poważniejszego. A mianowicie o nauczycieli, ich poglądy, przekonania. Z przykładów tych wynika, że nauczyciel powinien być bezbarwną amebą, bez poglądów, a jeżeli już ma poglądy to te „właściwe”, cokolwiek to znaczy. Czy ktoś chciałby takiego nauczyciela? Nie sądzę. Uważam za rzecz piękną, że w szkole ścierają się różne przekonania, ideologie, wizje rzeczywistości. Młodzież ma obraz rzeczywistości prawdziwej, a nie wyselekcjonowanej. To piękne, że potrafimy się różnić. Mieć własne zdanie, umieć je obronić, przedstawić argumenty. Uczniowie chcą wiedzieć, jaki jest nauczyciel, co myśli, co sobą reprezentuje. Nie jest on tylko od przekazywania wiedzy, ale także od uczenia samodzielnego myślenia, wnioskowania, osądzania. To uczenie patrzenia na sprawy z różnych punktów widzenia, że o tolerancji nie wspomnę. Księża i katecheci manifestują w szkole swoje poglądy i swoją ideologię i nikt ich na dyscyplinujące rozmowy nie zaprasza. A szkoda, bo wiele jest do wyjaśnienia. Na przykład klasa druga gimnazjum dowiaduje się na lekcjach religii co to pornografia, masturbacja, aborcja i jaki rodzaj grzechu te rzeczy z sobą niosą. Dziewczynki powinny ubierać się skromnie, by nie dawać chłopcom powodów do złego zachowania (tylko dlaczego nie uczą chłopców właściwych zachowań niezależnie od ubioru dziewcząt?). Mam poważne wątpliwości, czy wymienione tematy naprawdę powinny być przedmiotem dyskursu w klasie gimnazjalnej. Od tego mamy jeszcze w szkole wychowanie do życia w rodzinie. Niestety jest to rodzina „biała” jak „białe małżeństwo”. Tam się o sprawach seksualności nie rozmawia, bo rodzina ma wychowywać zdrowe moralnie potomstwo i stać na straży cnoty, na wzór Rodziny Świętej, gdzie to Dziewica Maryja i Józef stary, a jak stary to wiadomo, wiele nie może. Jak rodzina nie jest święta, to jest patologiczna. A patologią jest wszystko, co wykracza poza pojęcie cnoty, niewinności, skromności, pobożności. Żeby zachować w tym wszystkim równowagę potrzebne są panie w czerni i pan z „Uchem prezesa”. Świat jest wielowymiarowy. Niech młodzież wie, że ma możliwość wyboru. Pani w czarnym podkoszulku nie jest demonem, a całkiem sympatyczną kobietą z dużą wiedzą i własnym zdaniem. Pan od wychowania fizycznego nie tylko rzuca piłkę, ale potrafi mieć dystans do rzeczywistości i poczucie humoru. Czy ci państwo zasługują na dyscyplinarkę? Mam wrażenie, że „dobra zmiana” poszła za daleko. Osobiście mam dość tego dobra. Chcę normalności.
No Comments