W tym zwariowanym świecie szukamy recepty na udane, szczęśliwe i spokojne życie. Każdy radzi sobie jak może. Jedni pogrążają się w coraz większym chaosie, popadają w uzależnienia, uciekają w inne miejsca, w inne związki. Inni rozpaczliwie szukają pomocy. Też szukałam. Oto co znalazłam. Praktykowanie jogi i ajurwedy, uczestniczenie w kursach, warsztatach, poradniki, blogi psychologów, artykuły w gazetach. Straciłam sporo czasu i kasy. Wszędzie dowiadywałam się tego samego „chcesz zmienić swoje życie? to zabierz się do pracy i je zmień”. Cudowna rada. Wysłuchiwałam, wyczytywałam i nabijałam kasę komuś, kto za te porady słono sobie liczył. A to kurs poprawy samooceny, a to kurs pozytywnego myślenia, kurs rozliczenia z przeszłością, pracy nad sobą, kreatywności, kurs pisania. Sporo tego było. Nie powiem, że wszystko było do niczego. Z niektórych kursów i warsztatów jednak coś wyniosłam. Co? Po pierwsze naukę, że za wszystko w życiu trzeba płacić. Po drugie, że obecnie chcąc żyć dobrze potrzebny mi coach, tak jakbym sama nie wiedziała, jak mam żyć, jakie decyzje podejmować. Każdą sprawę przegadać i skonsultować z coachem. I zapłacić! Godzina konsultacji tak od 200 do 500 zł. Bez coacha będziecie jak dziecko we mgle, ani kroku dalej. Po trzecie  dowiedziałam się, że czasami wystarczy fanpage, numer konta, a klienci sami się znajdą. Będą jeszcze dziękować za możliwość wygadania się. Wystarczy lajkować każdy ich post. Roboty niewiele, a kasa płynie i dzięki temu życie staje się bardziej znośne. Co z tymi, którzy chcą porady? Nic nadzwyczajnego. Wystarczy poradzić, aby przemyśleli sprawę uwzględniając różne aspekty i podjęli właściwą decyzję. A jak okaże się niewłaściwa, to nic się nie stało. Staliśmy się dzięki temu mądrzejsi i musimy podziękować za naukę, którą otrzymaliśmy, najlepiej w pozycji lotosu. Dowiedziałam się też, że jestem dzieckiem wszechświata, ważna jest duchowość nie pieniądze, mogę robić co chcę, ale uważać na to co robię. Dzień powinnam zaczynać od medytacji, potem joga, dwie szklanki wody na czczo, masaż ciała, prysznic, pół godziny porannego pisania, tapping i można iść do roboty. Jak sobie policzyłam, żeby zdążyć musiałaby wstawać o 3 w nocy. Po południu znowu medytacja, godzina z Lewandowską lub Chodakowską (zależy od naszego poczucia piękna), potem asany, otworzyć czakry i można zasnąć snem sprawiedliwego. Po kilku tygodniach zapewne miałabym syndrom wyczerpania i wypalenia, ale następne kursy bez wątpienia by mnie podniosły.

Ludzie, wyśpijcie się, zjedzcie dobre śniadanie, uśmiechnijcie się do siebie. Uwierzcie, że decyzje które podejmujecie, są słuszne. Wasze życie jest piękne, wy jesteście piękni, bo jedyni. Każdy z nas jest wyjątkowy. Niepotrzebni wam trenerzy rozwoju osobistego. Przeczytajcie dobrą książkę, pogadajcie z przyjacielem, idźcie na spacer. Bądźcie szczęśliwi.

Udostępnij na..