Tęczowa Maryja
Wizerunek Matki Boskiej z tęczą w aureoli wywołał takie oburzenie, że zajęła się tym policja. Weszli rano w szóstkę do mieszkania autorki grafiki, przeszukali je. Zabrali kobietę na przesłuchanie. Trzeba było decyzji prokuratora, aby kobietę zwolnić. Zastanawiam się, co policja powinna zrobić w przypadku handlowania talerzami z wizerunkiem Maryi, na których można pokroić kotlety, z popielniczkami z tymże wizerunkiem, na których można gasić pety, z butelkami na wodę święconą, w których Maryja ma korek w głowie, z męskimi szortami, gdzie Maryja ozdabia miejsce na genitalia. Przykładów mogę podawać mnóstwo. Wszystko to można kupić w sklepach przy największych sanktuariach w Polsce , Europie i na świecie. Właścicielami kramów są najczęściej księża zawiadujący budynkami sakralnymi. Dlaczego przypadki takiego poniżania sacrum nie oburzają, a Maryja z tęczą już tak. Biblijna tęcza jest oznaką przymierza miedzy Bogiem a ludźmi. Jest symbolem „obecności Boga, posłannictwa boskiego, przymierza, mostu miłości, zgody, przebaczenia, miłosierdzia, obietnicy, pokoju, kompromisu, niespodzianki, nowiny, nadziei, odrodzenia, zmartwychwstania, zwycięstwa, doskonałości… (cytuję – W. Kopaliński Słownik symboli). Oburzeni nie znają symboliki, bo kojarzą ją tylko i wyłącznie z LGBT. Skoro tak, to w oburzonych widzę wiele nienawiści, gniewu, że ktoś ośmiela się być inny, mieć własne zdanie, poglądy odbiegające od „jedynie słusznych”. Trzeba ludzi dyscyplinować i najczęściej robi się to za pomocą strachu. „Kto podniesie rękę na kościół, podniesie rękę na Polskę”, przy takim dictum nie pozostaje nic innego jak postraszyć policją, karami, więzieniem. Martha Nussbaum w „Nowej nietolerancji religijnej” pisze jak działa strach.
„.. strach rodzi się zazwyczaj w reakcji na jakiś realny problem: ludzie mają powód, żeby się niepokoić o bezpieczeństwo ekonomiczne, obawiać się napięć klasowych i możliwości wybuchu rewolucji, nieprzewidywalnego zakresu zmian politycznych.
… strach łatwo przekierować na coś, co może mieć niewiele wspólnego z problemem leżącym u jego podstaw, co jednak pełni funkcję podręcznego surogatu. Często dzieje się tak dlatego, że nowy obiekt strachu jest już uprzednio znienawidzony.
… strach żywi się ideą ukrytego wroga.”
Tym strachem karmi się nas od wielu lat. Strach wrósł w nas tak głęboko, że boimy się przyznać rację tym, z którymi się w głębi ducha zgadzamy. Wypowiedź Leszka Jażdżewskiego narobiła takiego poruszenia, że prawie przyćmiła wykład Donalda Tuska. A przecież Jażdżewski nie powiedział nic nowego. Powiedział to, co już od dawna wiemy. Głośno i dobitnie nazwał rzeczy po imieniu. Skąd więc to oburzenie? Z czego wynika? Ze strachu, z niewiedzy, z przekłamań, z braku myślenia, z manipulacji? A może z wszystkiego po trochu. Jeżeli tak, to jest w nas wiele do naprawienia i żadne rządy tego nie zmienią. To człowiek sam, w głębi swego serca musi oddać sprawiedliwość prawdzie, rozważyć racje, podjęć decyzje i wprowadzić je w czyn. Bez strachu, bez gniewu, bez zazdrości, bez stereotypów, bez fałszu. Powinniśmy się poddać narodowej terapii, aby zrzucić z siebie kompleksy, ciągłe poczucie zagrożenia płynące od „obcych” kimkolwiek by oni nie byli, przestać karmić się mitami historii, martyrologią, cierpiętnictwem. Nie można być jedną nogą w przeszłości, a drugą w przyszłości, bo się człowiek rozjedzie. Pozostaje tu i teraz. Bądźmy uważni.
No Comments