Reforma w oświacie
27 czerwca w Toruniu Minister Edukacji Narodowej Anna Zalewska ogłosiła rewolucję w oświacie. Zmiany te dotkną większą część społeczeństwa: dzieci, rodziców, nauczycieli, pracowników administracji i obsługi. Ogłosiła i tyle w temacie. Nie ma konferencji, dyskusji, wywiadów z fachowcami, znawcami tematu. Tak jakby szkoła nikogo w Polsce nie interesowała, jakby los przyszłych pokoleń nie leżał nam na sercu. Pani minister będzie wygaszać gimnazja. Powrót do starego systemu, to nie najlepsza droga. To już było i wyczerpała się tamta formuła. Od zmiany nazw ze szkoły podstawowej na powszechną, z zawodowej na branżową oświata się nie uleczy. Zamiast gruntownych reform mamy techniczna zmianę i nic więcej. Szkole potrzeba zmian mentalnych. Brakuje świeżego spojrzenia i odważnych decyzji. Reforma pani minister pochłonie pieniądze, które należałoby wydać na fachowców od psychologii dziecięcej, socjologii, ekonomii, by wraz z pedagogami i zawodowcami popracowali nad nowymi programami. Obecnie uczeń musi wiedzieć jakie złoża ma Afryka i Australia, a nie jest w stanie wymienić polskich rzek, najważniejszych miast i państw sąsiadujących. Uczy się funkcji a nie jest w stanie policzyć procentów, wypełnić zeznania podatkowego. Musi znać środki stylistyczne i rodzaje liryki, a nie napisze zwięzłej informacji, ogłoszenia, komunikatu. Nie potrafi wyrazić myśli, wypowiedzieć się na określony temat, zabrać głosu w dyskusji. Zna daty powstań narodowych, hołdu pruskiego, bitwy pod Grunwaldem, a nie wie nic o historii współczesnej. Dlaczego tak jest? Bo programy są stare, nudne, nie pasujące do wymagań dzisiejszego świata. Lektury nużą, męczą i obrzydzają czytanie. Szkoła nie uczy myślenia. Uczy kombinowania, bezmyślnego wypełniania testów i cwaniactwa. Młody człowiek opuszcza szkołę z głową przeładowaną niepotrzebnymi informacjami i przekonaniem, że dopiero teraz zacznie się ta prawdziwa nauka, nauka życia. Pani minister zabrała się do reformy nie z tej strony. Przed całym tym zamieszaniem, które będzie jednym wielkim chaosem, powinno się chyba zadać kilka podstawowych pytań. Jaki człowiek ma opuścić szkołę? W jakie narzędzia ma być wyposażony? Jak sprawić, by i ucznia i absolwenta dotykał głód wiedzy i książek. Szkoła to ludzie. Uczniowie i nauczyciele. A ludzi nie da się zreformować zmianą nazwy. Wszystko zaczyna się w głowie, przynajmniej powinno. U pani minister zaczęło się od omszałych marzeń i zatęchłych sentymentów starego mentalnie człowieka. To nie wróży dobrze.
No Comments